w hołdzie saperom spod berezyny

W dniu 28 listopada 2021 r. o godz. 12.00 z inicjatywy Prezesa Stowarzyszenia Saperów Polskich płk rez. Tadeusza Dzikowskiego, spotkali się przy pomniku Chwała Saperom Członkowie Zarządu Głównego SSP, Członkowie Kół SSP z Warszawy oraz Członkowie Stowarzyszenia Kombatantów Misji ONZ dla uczczenia saperów polskich poległych i zmarłych podczas bitwy nad rzeką Berezyną w 1812 r.

Po złożeniu wiązanki kwiatów przez przybyłych na spotkanie saperów i zapaleniu zniczy, krótką informację na temat bitwy, znaczeniu działań polskich saperów oraz żołnierzy polskich służących w armii Napoleona I w osiągnięciu celu tej bitwy przekazał Prezes Stowarzyszenia płk rez. Tadeusz Dzikowski. Poniżej przedstawiam skrót tej informacji.

Opuszczając w październiku 1812 roku Moskwę Bonaparte wiedział już, że Rosjanie nie przyjmą walnej bitwy, lecz będą cofać się w głąb swojego ogromnego terytorium, wciągając go za sobą. W takiej sytuacji jedynym rozsądnym wyjściem było zarządzenie odwrotu, by uratować to, co zostało z Wielkiej Armii. Marsz na zachód w kierunku Smoleńska i Wilna szybko przemienił się w drogę przez piekło. Szlak, którym się posuwano był ogołocony z żywności i paszy dla koni; w szeregach rychło zapanował głód. Wygłodniali żołnierze oferowali za kawałek chleba zrabowane w Moskwie złoto i kosztowności. W oddziałach dochodziło do napadów i zabójstw, bo zdesperowani żołnierze atakowali przełożonych i kolegów, by zdobyć coś do jedzenia. Pożerano padłe konie, zdarzały się przypadki kanibalizmu. Francuzów nieustannie atakowały regularne jednostki rosyjskie, Kozacy i miejscowi partyzanci, a spowodowane tym straty w zabitych, rannych i jeńcach rosły z dnia na dzień. Pod koniec października nastąpiło załamanie pogody. Zaczął sypać śnieg, temperatura spadła do minus kilkunastu stopni. Żołnierze nie mieli ciepłych ubrań, wielu miało zdarte buty. By ochronić się przed zimnem zakładali najróżniejsze stroje: damskie futra, suknie, cerkiewne ornaty. Nogi owijali szmatami, by choć trochę zabezpieczyć je przed przemarznięciem. Na szlaku odwrotu drastycznie brakowało opału, więc wielu żołnierzy umierało z zimna. Jeszcze większa liczba nabawiała się odmrożeń, które skutkowały gangreną.

W takim stanie rozciągnięta w kilku kolumnach Wielka Armia dotarła do Berezyny, prawego dopływu Dniepru. Berezyna nie była wielką rzeką, jednak niespodziewana odwilż sprawiła, że jej nurt rozlał się znacznie szerzej niż zwykle. Przeprawę utrudniały dodatkowo podmokłe i bagniste brzegi.

Bonaparte zamierzał przejść rzekę przez drewniany, liczący ok. 600 metrów most w Borysowie. Zadanie jego obrony otrzymała polska 17. Dywizja gen. Jana Henryka Dąbrowskiego. Liczyła nieco ponad 4000 dobrze wyszkolonych, ale bardzo zmęczonych żołnierzy. Jednak 21 listopada Rosjanie zdobyli Borysów i most, broniony przez 17. Dywizję generała Jana Henryka Dąbrowskiego, a wobec kontrataku zniszczony. Była to fatalna wiadomość. Wielka Armia została odcięta na lewym brzegu Berezyny, a zbliżały się do niej trzy rosyjskie armie. Od północy następował gen. Piotr Wittgenstein, od południa adm. Cziczagow, a od wschodu feldmarsz. Michaił Kutuzow. Napoleon I postanowił przeprawić się w Studziance, o kilkanaście kilometrów na północ od Borysowa gdzie saperzy francuscy generała Eblégo (zmarł z wyziębienia nad Berezyną) przy współudziale polskich saperów znaleźli dogodny bród i zbudowali 26 listopada dwa mosty jeden dla piechoty, drugi, mocniejszy, dla artylerii i wozów. Napoleon I nie przewidział odwilży i w Orszy kazał zniszczyć jadące z armią pontony, a konie dać artylerii. Przez to budowa zamiast trwać pół dnia trwała 48 godzin. Budowa mostów odbywała się w ukryciu i tajemnicy co do miejsca ich budowy. By uzyskać drewno do budowy rozebrano okoliczne chłopskie chaty. A że brakowało gwoździ i klamer zorganizowano dwie polowe kuźnie, w których wykuwano te elementy z rozmaitego żelastwa znalezionego w rozebranych chałupach. Saperzy budowali mosty w ekstremalnych warunkach. Żołnierze ci stali zanurzeni w lodowatej wodzie, wśród płynącej kry i wbijali w dno drewniane kozły, na których kładziono belki. Dno było muliste i zanim kozioł został umocniony trzeba było utrzymywać go przez kilkanaście minut. Pracę tę ponad 100 saperów przypłaciło życiem – zmarli z wychłodzenia. „Jaka ofiara tych ludzi. Dziś naprawiają, jutro z przeziębienia febra, a w parę godzin i śmierć” – komentował świadek wydarzeń gen. Maciej Rybiński. Cesarz spędził cały dzień przy budowie mostów. Jego obecność podnosiła na duchu saperów i pontonierów, którzy pracując z wielkim poświęceniem, co chwilę musieli wchodzić do lodowatej wody, żeby naprawiać uszkodzenia. Most został zbudowany niemal ze szczap, które łamały się pod ciężarem armatnich lawet i maszerujących oddziałów.

Poświęcenie saperów przyniosło jednak efekty. Prace przy budowie zaczęły się rano 26 listopada, a już o godz. 13.00 tego dnia most dla piechoty był prawie gotowy i pierwsze oddziały marsz. Nicolasa Oudinota przeszły na drugi brzeg. Trzy godziny później ukończono drugi most, po którym przejeżdżać zaczęła artyleria i wozy.

Saperzy budujący mosty na Berezynie.

28 listopada rozegrała się zacięta bitwa o utrzymanie przeprawy na obu brzegach Berezyny. Na lewym brzegu armia Wittgensteina szturmowała Studziankę, bronioną przez korpus Victora, po prawej admirał Pawła Cziczagow, który zorientował się, gdzie Francuzi zbudowali mosty, zaatakował pod Stachowem. Tutaj bitwa toczyła się cały dzień w wysokim sosnowym lesie, gdzie 9 tys. polskich żołnierzy pod dowództwem generałów Zajączka, Dąbrowskiego i Kniaziewicza utrzymało swoje stanowiska i przy stratach 3 tys. poległych odparło ataki Rosjan.

Przeprawa przez Berezynę na obrazie Januarego Suchodolskiego (domena publiczna).

Przez cztery dni walk nad Berezyną, po mostach przeszło około 25 000 żołnierzy: 20 000 przez most dla piechoty i 4 000 przez most dla artylerii, oraz około 22 000 rannych. Bitwa mimo wszystko była sukcesem Napoleona: nie pozwolił Rosjanom otoczyć i rozbić swoich sił i wyprowadził je z matni.

29 listopada 1812 r. około godziny 9 rano na rozkaz cesarza Napoleona I podpalono mosty, po których nocą zdążył przejść marszałek Victor z resztką swojego korpusu.

W ręce Rosjan wpadło około 10 tys. maruderów i rannych oraz olbrzymie łupy zrabowane w Moskwie. Widmo zagłady Wielkiej Armii zostało zażegnane dzięki talentowi Napoleona I, lecz sama sytuacja w jakiej znaleźli się Francuzi była tragiczna. Zdolnych do noszenia broni było zaledwie kilka tysięcy żołnierzy, głównie grenadierów Starej Gwardii, oraz około 50 tys. maruderów, którzy podążali na Wilno. Bitwa pod Berezyną wykazała niezwykłe męstwo i poświęcenie żołnierza francuskiego i polskiego. Mimo przewagi liczebnej Rosjanom nie udało się rozbić wycieńczonej i osłabionej odwrotem Wielkiej Armii.

Pełny reportaż zdjęciowy z wydarzenia
można zobaczyć naciskając przycisk poniżej