Zardzewiała śmierć

Autor: dr Tomasz Leszkowicz

Rozminowanie terenu Polski po ostatniej wojnie było ogromną akcją, w którą zaangażowanych było tysiące żołnierzy. Wielu z nich przypłaciło to zdrowiem i życiem. Wypisane kredą lub farbą słowa „min nie ma” były jednak przepustką do pokojowego życia… Zakończenie II wojny światowej było dla Polaków skomplikowanym momentem. Państwo polskie utraciło znaczne obszary Kresów Wschodnich i musiało zmierzyć się z wyzwaniem zagospodarowania Ziem Zachodnich i Północnych. Komuniści powoli, ale stanowczo umacniali swoją dyktatorską władzę, likwidując przy tym brutalnie podziemie niepodległościowe. Do zniszczonych miast i wiosek wracali ich mieszkańcy. Na terenie całego kraju panowała nie tylko bieda i głód, ale też poczucie lęku i braku stabilności. Jednocześnie po prawie sześciu latach wojny i okupacji mogło odrodzić się życie – odbudowywano swoje domy, dzieci wracały do szkoły, rozpoczynano pokojową pracę. Elementem tej trudnej pracy nad radzeniem sobie ze skutkami światowego konfliktu była podjęta przez wojsko akcja rozminowywania obszaru kraju.

W czasie drugiej wojny światowej rozwinęła się technika inżynieryjna i metody jej masowego wykorzystywania w działaniach militarnych. O ile w pierwszych kampaniach konfliktu, np. w Polsce w 1939 roku i Francji rok później, minowanie terenu było używane na niewielką skalę, o tyle od 1942 roku zapory z materiałów wybuchowych odgrywały coraz większą rolę. Wpływ na to miała przede wszystkim zmiana położenia Wehrmachtu na froncie wschodnim. Po klęsce ofensywy na Moskwę Niemcy przeszli do obrony na znacznej części frontu, a od drugiej połowy 1943 roku w zasadzie toczyli tylko mniej lub bardziej elastyczne działania defensywne. Zbliżanie się Armii Czerwonej do ziem III Rzeszy oznaczało dla dowództwa niemieckiej armii intensyfikację przygotowań obronnych. Rozwijające się techniki minowania i tworzenia zapór inżynieryjnych miały odegrać tu jedną z ważniejszych ról.

Kluczową niemiecką rubieżą obronną na terenie współczesnych ziem polskich była (w przybliżeniu) linia oparta o przeszkody wodne: Kanał Augustowski – Biebrzę – Narew – Wisłę i Wisłokę. To właśnie na niej latem i jesienią 1944 roku zatrzymała się ofensywa radziecka z terenów Białorusi i Ukrainy, dając wojskom obydwu stron czas na przygotowanie się do ostatecznej bitwy o Berlin. Zarówno jedna, jak i druga strona używała zapór minowych do obrony swojej pozycji. O ile jednak Niemcy umocnili całą linię frontu, o tyle Armia Czerwona skupiła swój wysiłek inżynieryjny głównie w rejonie przyczółków, które miały być punktem wyjścia głównych uderzeń na zachód. Za główną rubieżą Niemcy przygotowali też kolejne linie obrony: tyłową (na Bzurze, Rawce, Pilicy i Rabie), nadwartecko-nadwiślańską oraz poznańską.

Za nimi znajdowały się przedwojenne jeszcze umocnienia, zabezpieczające tereny III Rzeszy przed ewentualnym atakiem polskim: Wał Pomorski (od Szczecinka do Gorzowa Wielkopolskiego), Międzyrzecki Rejon Umocniony (od Skwierzyny do Odry) oraz Linia Środkowej Odry (od Krosna Odrzańskiego do Opola i dalej Raciborza). Za nią znalazła się także sudecka linia obrony między Zgorzelcem a Niemodlinem. Oddzielnie wymienić należy też fortyfikacje w Prusach Wschodnich, rozciągające się od Kłajpedy do Pisza i następnie do Malborka. Poza przedwojennymi stałymi dziełami fortyfikacyjnymi były to w większości linie oparte o pozycje polowe, starano się jednak wykorzystywać przeszkody naturalne (rzeki, jeziora, wzniesienia), obficie uzupełniając je polami minowymi. W czasie działań odwrotowych zimą 1945 roku Niemcy próbowali też tworzyć improwizowane zapory minowe a także wysadzać mosty i ważne obiekty przemysłowe oraz niszczyć drogi.

Terenami szczególnie nasyconymi materiałami wybuchowymi (minami i amunicją) były wspomniane już przyczółki, utworzone w czasie walk w 1944 roku: pułtuski, warecko-magnuszewski, puławski i baranowsko-sandomierski – zajęte przez Armię Czerwoną – oraz modliński na wschodnim brzegu Wisły przy ujściu Narwi, utrzymany przez Niemców. Obydwie strony prowadziły tu intensywną działalność minerską – wojska radzieckie chcąc zabezpieczyć cenną zdobycz przed próbami kontrataków, niemieckie zaś spodziewając się wyjścia z nich głównych uderzeń przyszłej ofensywy. „Tykającą bombę” stanowiły też miasta-twierdze, według poleceń Hitlera przygotowywane (i często wykorzystywane) do uporczywej obrony w okrążeniu. Miasta takie jak Warszawa, Wrocław, Kostrzyn czy Kołobrzeg były przygotowywane do obrony m.in. przy pomocy pól minowych, jednocześnie zaś intensywne bombardowania pozostawiły po sobie wiele niewybuchów.

Rozminowaniem terenów polskich w czasie wojny i po jej zakończeniu zajmowały się przede wszystkim jednostki sapersko-inżynieryjne Ludowego Wojska Polskiego. Ich trzon stanowiły cztery brygady, każda składająca się z czterech batalionów (ok. 1500 ludzi): 1. Brygada Saperów (sformowana w Sumach na Ukrainie wiosną 1944 roku, przydzielona do 1. Armii WP), 4. Brygada Saperów (sformowana we wschodniej Polsce jesienią 1944 roku, przydzielona do 2. Armii WP) oraz 2. i 5. Brygada Saperów (sformowane we wschodniej Polsce jesienią 1944 roku, znajdujące się w Odwodzie Naczelnego Dowództwa WP). Ich uzupełnieniem były bataliony saperskie znajdujące się przy dywizjach piechoty i korpusie pancernym, 2. Zapasowy Pułk Saperów oraz bataliony i pododdziały formowane już w 1945 roku.

Skład oddziałów saperskich był typowy dla całego wojska tworzonego pod egidą komunistów polskich. Ich trzon tworzyli szeregowi i podoficerowie – Polacy werbowani w Rosji, Kresach Wschodnich oraz na powojennych ziemiach Rzeczpospolitej, zarówno ochotnicy jak i żołnierze zmobilizowani w ramach kolejnych fal poboru do armii. Bardziej skomplikowana sytuacja miała miejsce w korpusie oficerskim. Polacy, w stopniu chorążych i podporuczników, wypromowani w szkołach w Bolszewie pod Moskwą, Riazaniu oraz Oficerskiej Szkole Saperów w Przemyślu, zajmowali niższe stanowiska dowódcze (w plutonach) oraz w korpusie polityczno-wychowawczym. Kompaniami, batalionami oraz brygadami dowodzili oficerowie wywodzący się z Armii Czerwonej, zarówno polskiego pochodzenia jak i niezwiązani w żaden sposób z Polską. W 1945 roku, wraz z promocją nowych kadr polskich oraz powrotami do armii radzieckiej, proporcje narodowościowe zaczęły się zmieniać. Przykładowo, na początku 1945 roku w 5. Brygadzie Saperów aż 80% oficerów wywodziła się z ZSRR, natomiast już w październiku było ich 38%, obsadzali jednak wyższe stanowiska.

Saperzy dysponowali prostym wyposażeniem, które służyć miało rozminowaniu. Stosowano indukcyjne wykrywacze min (przede wszystkim radzieckie WIM-203), sygnalizujące w słuchawkach obecność metalu. Było ich jednak stosunkowo mało – każdy pluton dysponował jedną lub dwoma sztukami, sprzęt tego typu powinien być zaś na wyposażeniu każdej drużyny. Jednocześnie nie mogły one wykrywać min w których stosowano np. drewno, szkło lub tworzywa sztuczne. W związku z tym saperzy skazani byli na wykorzystanie macek saperskich – krótszych (1,5-2 metry) lub dłuższych (4-5 metrów) tyczek z metalowym grotem, którymi delikatnie nakłuwano ziemię co kilkanaście centymetrów, poszukując metalowych przedmiotów.

Do wyciągania min używano dwuramiennych kotwiczek na lince oraz specjalnych łopatek i wideł. W trakcie rozbrajania pól minowych stosowano kotwice wrzecionowe i metalowe, które z odległości zrywały naciągi i powodowały eksplozje min, a także trały ręczne – walce stalowe lub drewniane z przymocowanymi gąsienicami czołgowymi, którymi przejeżdżano po minach naciskowych. Stosowano też własne materiału wybuchowe, które miały wyrzucać rozbrajane miny na powierzchnie i je detonować – każde takie działanie musiało być jednak uzupełnione ponownym sprawdzeniem ręcznym. Praca saperów musiała więc w znaczącym stopniu opierać się na dobrych umiejętnościach, sprawności manualnej oraz wytężonej uwadze.

Chociaż w 1944 roku Wojsko Polskie na froncie wschodnim toczyło walki na ziemiach polskich, akcja rozminowania kraju praktycznie nie została jeszcze rozpoczęta. Na wschód od Wisły Niemcy, pospiesznie wycofujący się przed Armią Czerwoną, nie tworzyli większych rubieży obronnych nasyconych polami minowymi. Materiały wybuchowe lokowali głównie prowizorycznie na drogach, w punktach oporu lub obiektach istotnego znaczenia. Ich rozbrojeniem zajmowali się saperzy Armii Czerwonej. W czasie działań frontowych (również w 1945 roku) przyjmowano zasadę, że oddziały saperskie jednostek liniowych (plutony w pułkach, bataliony w dywizjach) torowały drogę nacierającym oddziałom, a oddziały armijne i frontowe powiększały przejścia w polach minowych, oznaczały niebezpieczne przestrzenie i przygotowywały teren dla oddziałów zaplecza. Polscy saperzy rozminowywali więc wąskie obszary w rejonie prowadzonych przez siebie walk i miejscach stacjonowania – warszawską Pragę i rejon Jabłonny (koniec 1944 roku) oraz obszar Wału Pomorskiego, Kołobrzeg oraz prawy brzeg Odry i Nysy Łużyckiej.

Praktyczne rozminowanie obszaru kraju rozpoczęło się w momencie, gdy 17 stycznia 1945 roku oddziały polskie i radzieckie wyzwoliły zniszczoną przez Niemców i opustoszałą Warszawę. Polska stolica była w rzeczywistości wypełniona materiałami wybuchowymi. W ramach przygotowywania do obrony „Festung Warschau”, Wehrmacht przygotował liczne pola minowe, zwłaszcza na Powiślu, tuż nad brzegiem rzeki. W ramach planowych wyburzeń miasta, przeprowadzanych od października 1944 roku, zaminowano sporo budynków, które planowano wysadzić w momencie wejścia wyzwolicieli. Wiadomo też, że w wielu miejscach pojawiły się miny z opóźnioną detonacją oraz miny-pułapki, które miały siać terror wśród Polaków powracających do stolicy. W końcu zaś, w wyniku intensywnych walk powstańczych (zwłaszcza bombardowań lotniczych i artyleryjskich) miasto wypełnione było niewybuchami, które zagrażały ludności cywilnej, rozpoczynającej spontaniczną odbudowę. Niemcy przygotowali też liczne składy amunicji i materiałów wybuchowych, których nie zdążyli ewakuować po rozpoczęciu ofensywy styczniowej.

20 stycznia 1945 roku ukazał się rozkaz o rozminowaniu Warszawy, wydany przez Naczelnego Dowódcę WP, gen. broni Michała Żymierskiego. Szefem Miejskiego Sztabu Rozminowania został płk Piotr Puzerewski, urodzony w Równem w 1901 roku oficer z Armii Czerwonej, wówczas dowódca 2. Brygady Saperów. Oprócz tej jednostki do działania rzucono także 4. i 5. brygadę, bataliony saperskie związków taktycznych pełniących służbę garnizonową w stolicy (2., 5. i 8. dywizji piechoty) oraz jednostki radzieckie, m.in. 8. batalion minowania specjalnego 1. Gwardyjskiej Brygady Inżynieryjno-Saperskiej Specjalnego Przeznaczenia oraz 2. kompanię 219. batalionu 27. Zarządu Budownictwa Obronnego Odwodu Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej. 23 stycznia gen. bryg. Stanisław Lisowski, dowódca Wojsk Inżynieryjnych WP, wydał rozkaz specjalny do żołnierzy rozminowujących Warszawę:

„Naczelny Wódz WP (…) postawił przed Wami zadanie – uratować każdy metr ocalałej i wyzwolonej Warszawy. Nie dopuścić, aby na minach ginęły Wasze żony, dzieci i bracia (…) Przeglądajcie każdy metr miasta Warszawy, zwróćcie szczególną uwagę na piwnice i sutereny domów, niezależnie od tego, jak one są zanieczyszczone (…) przeglądajcie je starannie i uważnie, bo właśnie w ten sposób wszelkiego rodzaju miny są zakładane i maskowane (…) Dlatego (…) pracujcie z pełnym poświęceniem i uwagą, bo od tego zależy uratowanie nie tylko resztek prastarej stolicy Polski – Warszawy, ale i uratowanie pozostałych w mieście braci Waszych (…) Pamiętajcie jeszcze raz o swej wielkiej, poważnej i odpowiedzialnej pracy. Cała Polska patrzy na Was i czeka, kiedy stolica – Warszawa stanie się znów dostępna dla wszystkich i zacznie swym życiem przodować nowoodbudowanej i wyzwolonej spod jarzma niemieckiego Ojczyźnie. „

Pierwszym etapem działań w rozminowaniu stolicy było rozpoznanie sytuacji w mieście i wytypowanie najważniejszych obiektów, które miały być sprawdzone w pierwszej kolejności. Kluczowe było zwłaszcza oczyszczenie ulic – Niemcy stawiali na nich bariery, które przegradzały w poprzek trakty komunikacyjne, problemem były też barykady pozostawione jeszcze przez powstańców. Każdą z ulic sprawdzano metodycznie, przy użyciu wysuniętych zwiadowców z wykrywaczami min, zmienianymi przez podążających za nimi kolegów. Warszawa miała duże znaczenie strategiczne, jako węzeł transportowy dla jednostek radzieckich i polskich podążających na zachód – stąd saperzy radzieccy w pierwszej kolejności oczyścili m.in. tory i obiekty Warszawskiego Węzła Kolejowego.

Niemcy zaminowali też m.in. Filtry Miejskie oraz kolejowy tunel średnicowy, a także pozostawili ładunki wybuchowe na terenie Belwederu i Muzeum Narodowego. Saperzy sprawdzali również kanały warszawskie, używane przez powstańców do przemieszczania się, w których Niemcy zakładali miny rozpryskowe. Ubrani w maski przeciwgazowe, zanurzeni w cuchnącej wodzie i nieczystościach, Polacy sprawdzali metr po metrze poszczególne tunele kanalizacyjne. Niemniej ważne było sprawdzenie zachowanych budynków mieszkalnych, do których chcieli już wracać mieszkańcy stolicy. Żywiołowego napływu nie powstrzymała nawet 35-dniowa kwarantanna, zarządzona przez radzieckie dowództwo wojsk inżynieryjnych w obawie przed pozostawieniem ładunków z opóźnionym zapłonem (kompleks Gestapo przy Al. Szucha miał być nieużywany nawet przez 60 dni). Poszczególne budynki, do których często wchodzono przez okna i dziury w murach (drzwi mogły być podłączone do min-pułapek), były sprawdzane przez saperów polskich i radzieckich i dopiero po tym oddawane do użycia. Symbolem tego stał się napis „min nie ma” lub „нет мин”, uzupełniany czasem kodem liczbowym (czytanym od tyłu – pierwsza cyfra to numer kompanii, kolejne to numer batalionu saperów). Likwidowano też składy materiałów wybuchowych i amunicji, a także niewybuchy – jeśli znajdowały się w ruinach wysadzano je na miejscu, w wypadku budynków w dobrym stanie lub w pobliżu ważnych obiektów starano się je wywozić np. w gruzy getta.

Od początku marca 1945 roku trwały sprawdzania kontrolne, dokonywane z reguły przez inne zespoły rozminowania. 17 marca Miejski Sztab Rozminowania oficjalnie przekazał lewobrzeżną Warszawę Zarządowi Miejskiemu, kończąc zasadniczy etap oczyszczania miasta. W ciągu dwóch miesięcy podniesiono i zniszczono ok. 10 tys. min, fugasów (ładunków improwizowanych) oraz min-niespodzianek, a także zdetonowano ok. 18 tys. bomb i pocisków artyleryjskich oraz 12 tys. granatów. Zginęło przy tym 35 saperów – najwięcej, bo aż 15 (oraz 11 rannych) wywodziło się z 2. Brygady Saperów. Oczywiste było, że akcja rozminowania Warszawy nie jest w pełni zakończona, m.in. pola minowe na brzegu Wisły jedynie oznaczono, czekając na wiosenną poprawę pogody. W praktyce rozminowanie odbudowującej się stolicy na dużą skalę trwało do 1947 roku, a patrole saperskie w mieście pracują do dzisiaj (np. na placach budowy metra).

Zakończenie rozminowania Warszawy i odniesiony przy tym sukces było dopiero pierwszym krokiem na drodze do uwolnienia Polski od zagrożenia „zardzewiałą śmiercią”. Na zachodzie wojska radzieckie i polskie doszły do Odry i szykowały się do skoku na Berlin, kolejne części kraju zostały wyzwolone spod okupacji niemieckiej. Powojenna odbudowana wymagała pozbycia się zalegających na polach, nieużytkach i w lasach min i niewybuchów. 28 lutego 1945 roku Naczelny Dowódca WP wydał rozkaz o przeprowadzeniu ogólnego rozminowania oswobodzonych terenów Rzeczpospolitej Polskiej. Został on wkrótce uszczegółowiony decyzją dowódcy Wojsk Inżynieryjnych WP.

W pierwszym rzędzie zajęto się niemiecką główną rubieżą obronną, która podzieliła kraj w II połowie 1944 roku, jako obszarem najbardziej narażonym – zagęszczenie min na kilometr kwadratowy wynosiło nawet 6 tys. obiektów. Zagrożenie to, połączone z ogromnymi zniszczeniami tych obszarów, uniemożliwiało wysiedlonej wcześniej ludności powrót do normalnego życia. 2. Brygada Saperów miała rozminować dawne linie obronne na Wiśle na południe od Warszawy, na czele z przyczółkami warecko-magnuszewskim, puławskim i baranowsko-sandomierskim. 5. Brygada Saperów zajęła się obszarem na północ od Warszawy, z przyczółkami modlińskim i pułtuskim oraz trudno dostępną doliną Biebrzy. Jednobatalionowy 2. Zapasowy Pułk Saperów miał zająć się rozminowaniem w województwie rzeszowskim, na linii Wisłoki. W wypadku zapór stworzonych przez Armię Czerwoną starano się pozyskiwać dokumentacją wskazującą lokalizację i sposób przygotowania pól minowych, co ułatwiało pracę. O tym jednak, jak ciężka była służba saperska w tym czasie, świadczyć może wspomnienie płk. Franciszka Bandurka, wówczas młodego dowódcy plutonu w 2. Brygadzie:

„Gdy przybyliśmy w rejon rozminowania naszej kompanii zastaliśmy wioski spalone, ludność mieszkała w ziemiankach lub piwnicach spalonych domów, dotkliwie doskwierał jej głód. Mieszkaliśmy, gdzie się dało, w remizach strażackich, ocalałych szkołach lub stodołach. Za posłanie służyło nam rozścielona słoma, a za przykrycie – płaszcze żołnierskie i pałatki, ponieważ koców wówczas jeszcze nie było. Żywienie, które organizował szef kompanii było słabe, na ogół prymitywne, a produkty do niego w 50% pochodziły z „żebraniny” wśród ludności. Często dla zaspokojenia głodu żołnierze w rejonie pól minowych piekli ziemniaki, ponieważ obiady jedliśmy dopiero razem z kolacją.”

W ciągu trzech miesięcy prac na głównym pasie zapór minowych dziewięć batalionów saperskich rozbroiło 1,1 mln min przeciwpiechotnych, 718 tys. min przeciwczołgowych i 7 tys. min specjalnych i fugasów. Przypłacono to życiem 102 żołnierzy (w tym 9 oficerów). W maju, już po zakończeniu działań wojennych w Europie, do kraju powróciły jednostki frontowe. Pierwsza przybyła 4. Brygada Saperów z 2. Armii WP, którą skierowano na południowy-wschód Polski, w rejon między Dębicą a Krakowem. Pojedyncze bataliony saperskie z 2. Armii dostały za zadanie (wraz z saperami radzieckimi) oczyszczanie pasa przygranicznego od Jeleniej Góry do Szczecina. W czerwcu z Niemiec przybyła 1. Armia WP, a wraz z nią 1. Brygada Saperów, której przydzielono teren Pomorza od Gdańska do Stargardu Szczecińskiego (a więc m.in. dobrze znany jej z walk rejon Wału Pomorskiego) oraz północną Wielkopolskę. Pojedyncze bataliony 1. Armii skierowano też na Górny Śląsk oraz w Sudety. 2. Brygada Saperów rozciągnęła swój rejon odpowiedzialności aż do Wrocławia i Leszna, 5. Brygada Saperów kontynuowała prace nad Narwią i Biebrzą oraz miała zająć się dawnymi Prusami Wschodnimi, natomiast wydzielone pododdziały 7. Brygady Inżynieryjno-Budowlanej rozpoczęły pracę nad środkową Wisłą między Warszawą a Toruniem.

Jeszcze w kwietniu 1945 roku Naczelne Dowództwo ustaliło zasady nagradzania saperów za sukcesy w rozminowaniu. Za własnoręczne unieszkodliwienie 3 tys. min należał się brązowy medal „Zasłużony na Polu Chwały”, za 6 tys. natomiast przyznawano medal srebrny. Dowódca drużyny, która podjęła 16 tys. min otrzymywał srebrny medal, natomiast za 30 tys. min należał się Krzyż Walecznych. Wprowadzono też nagrody pieniężne, które wynosiły od ok. 40-50 groszy do złotówki za każdą minę. Było to krytykowane przez niektórych oficerów, gdyż zachęcało saperów do ścigania się i nieprzestrzegania zasad bezpieczeństwa.

W rozminowaniu brali też udział minerzy cywilni, szkoleni przez dowództwa poszczególnych brygad w porozumieniu z władzami administracyjnymi. W 1945 roku przez różne kursy przeszło ok. 1,6 tys. osób, które podjęły ok. 45 tys. min. Zwykle nie podlegali oni wojskowym sztabom rozminowania, jednak jako osoby znające teren pomagały żołnierzom w rozpoznaniu, oznakowaniu oraz likwidacji pól minowych. Wiadomo też, że do jednostek polskich przydzielono oddziały złożone z jeńców niemieckich. Miało być ich kilkuset i w założeniu mieli być saperami-ochotnikami, jednak w wielu przypadkach stwierdzano u nich brak jakiegokolwiek wyszkolenia specjalistycznego.

W połowie listopada 1945 roku zakończyło się zasadnicze rozminowanie terytorium kraju. W ciągu następnego miesiąca przeprowadzono sprawdzenie wyznaczonych rejonów. Przez osiem miesięcy przeszukano 271 tys. kilometrów kwadratowych terenu Polski, 32,8 tys. miejscowości, 1106 obiektów o znaczeniu państwowym,194 tys. kilometrów dróg kolejowych i kołowych, 5,7 tys. mostów i 77 lotnisk. Usunięto 10 156 732 min różnych typów oraz ok. 20,8 mln sztuk amunicji. Straty wyniosły 802 ludzi – w tym 315 zabitych, z czego 24 oficerów (11 radzieckich).

W 1946 roku powtórzono rozminowanie sprawdzające na terenie całego kraju, kontynuowano też intensywne prace w najtrudniejszych geograficznie i intensywnie zaminowanych rejonach kraju. Można do nich zaliczyć przede wszystkim podmokłe brzegi rzek (zwłaszcza Narwi i Biebrzy), Pojezierze Mazurskie wypełnione lasami, jeziorami i przesmykami oraz stoki górskie, szczególnie Przełęcz Dukielską, w rejonie której jesienią 1944 roku toczyły się zażarte walki oddziałów radziecko-czechosłowackich z Niemcami. W dużym stopniu zaminowane były też miejsca, w których pod koniec wojny Wehrmacht intensywnie się bronił, m.in. Gubin nad Nysą Łużycką oraz Braniewo nad Zalewem Wiślanym. Szczególnym przypadkiem były kwatery najwyższych dowództw niemieckich, rozlokowane na Mazurach. Do ich ochrony użyto wyjątkowo dużej liczby ładunków wybuchowych. Sam Wilczy Szaniec, czyli kwatera Hitlera w Gierłoży koło Kętrzyna, otoczony był 10-kilometrową zaporą minową o szerokości 130-150 metrów. Na 15 kilometrach kwadratowych tego terenu znaleziono ok. 300 tys. różnego rodzaju ładunków wybuchowych – z tego powodu rozminowanie „Wolfschanze” trwało aż do początku lat 50.

W 1946 roku zdjęto jeszcze ok. 2,9 mln min, a rok później 1,1 mln tychże. Akcję w całym kraju zakończono zresztą dopiero w 1956 roku – ostatnim rejonem, na którym się skupiono była wspomniana już Przełęcz Dukielska (ze słynną „Doliną Śmierci”) oraz rejon Bieszczad, gdzie z powodu walk z UPA rozminowywanie w pierwszych latach po wojnie było niemożliwe.

W wyniku akcji rozminowania kraju do 1956 roku zdjęto i unieszkodliwiono 14 780 716 min różnego typu oraz 58 806 843 bomb, pocisków i innej amunicji. Wiadomo jednak, że nie była to całość niebezpiecznych materiałów wybuchowych, znajdujących się w polskiej ziemi. Od 1957 roku akcją oczyszczania terenów Rzeczpospolitej z niewybuchów zajmują się patrole minerskie, które do 1994 roku zdjęły 146 964 miny oraz 18 366 922 sztuk bomb i amunicji różnego typu. O tym, jak aktualny jest to problem, mogą świadczyć dane udostępniane przez Ministerstwo Obrony Narodowej – w 2017 roku patrole rozminowania oraz grupy nurków-minerów usunęły na terenie kraju ponad 26 tys. przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych, w tym 1800 bomb lotniczych, 4700 granatów moździerzowych, 800 min, 16 tys. pocisków artyleryjskich, ponad 250 pocisków rakietowych i 2 torpedy. Warto zresztą dodać, że w latach 90. polscy saperzy wykonali też inną ważną pracę – rozminowania poligonów użytkowanych do tej pory przez Armię Radziecką w rejonie Świętoszowa, Bornego-Sulinowa, Przemkowa oraz Malborka.

Historie rozminowania to jednak nie tylko milionowe statystyki całościowe akcji. To też praca pojedynczych żołnierzy, którzy niejednokrotnie dokonywali czynów heroicznych. Saper Eugeniusz Skieczyński z 38. batalionu 5. Brygady Saperów w latach 1945-1946 unieszkodliwił 23 380 min. Jego koledzy z 36. batalionu, kapral Edward Majek i kapral Feliks Drohomirecki, zdjęli odpowiednio 22 499 i 22 160 min. Saper Stanisław Wróblewski z 9 batalionu 1. Brygady Saperów rozbroił 22 833 miny. Tam gdzie były sukcesy, tam zdarzały się też porażki. Do 1994 roku podczas rozminowania i oczyszczania terytorium Polski z amunicji zginęło 640 saperów, w tym 64 oficerów i 426 podoficerów. Setki innych doznało ran i nierzadko trwałego kalectwa.

Od niewybuchów zginęło też w kolejnych dziesięcioleciach ok. 5 tys. cywilów (wśród nich wiele bawiących się znaleziskami chłopców), a kolejnych 9 tys. osób odniosło rany. Marcin Zaremba w swojej pracy pt. Wielka trwoga. Polska 1944-1947. Ludowa reakcja na kryzys przytacza fragmenty z listów mieszkańców terenów w północno-wschodniej Polsce, świadczące o ogromnym strachu przed minami. Mieszkaniec wsi pod Suwałkami pisał: 

„U nas w Sambrasie dużo ludzi zabitych z min. Dyć poszedł na swoją kolonię i wszedł na miny i zabiło go.”

Z okolic Łomży pisano w tym czasie: 

„Kochany Edmundzie! U nas jest bardzo dużo wypadków z min.

Mocarski Józef nie żyje, mina go rozerwała (…) „

Z Brzozówki pod Augustowem donoszono natomiast: 

„Droga Rodzino! Życie człowieka to na każdym kroku tu niepewne. U nas to szpitale pełne kalek i co zginęło na śmierć od min. (…) Bo u nas drogi i pola pominowane, tu idziesz i od razu porywa na kawałki człowieka.”

Pamięć o dokonaniach saperów w powojennym rozminowaniu kraju funkcjonuje na bardzo różnych poziomach. Na cmentarzach w wielu miastach i miasteczkach znajdują się groby żołnierzy, którzy oddali życie w czasie akcji oczyszczania kraju z „zardzewiałej śmierci”. Dwie jednostki wyspecjalizowane w rozminowaniu, uczestniczące w pracach w stolicy oraz na głównej linii zapór – 2. Warszawska Brygada Saperów oraz 5. Mazurska Brygada Saperów – otrzymały nazwy wyróżniające, podkreślające ich zasługi dla przywracania życia na danym terenie. 8 maja 1975 roku, z okazji 30-lecia zakończenia II wojny światowej, nad Wisłą, przy Cyplu Czerniakowskim, Moście Łazienkowskim i Wisłostradzie, odsłonięto pomnik Chwała Saperom, upamiętniający wszystkich żołnierzy polskich tej formacji walczących w II wojnie światowej. Projekt autorstwa Stanisława Kulona, ustawiony w osi Parku Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, na ogromnych pylonach przedstawia sceny z najważniejszych prac saperskich. Centralnym punktem jest jednak żołnierz, który w skupieniu klęcz przed rozbrajaną miną.

Wojska saperskie i inżynieryjne posługują się dwoma tradycyjnymi barwami: czernią, przedstawiającą ziemię, oraz czerwienią jako symbolem krwi. Formacja ta jest jedną z najbliższych społeczeństwu – jej żołnierze pomagają przy budowie mostów, ratują zagrożonych klęskami żywiołowymi i przede wszystkim walczą z niebezpiecznymi materiałami, które prawie 75 lat po zakończeniu wojny wciąż tkwią w ziemi. Ich starsi koledzy w latach 40. XX wieku poświęcili wiele energii, zdrowia, a czasem i życie, by Polska mogła spokojnie wrócić do pokojowego życia.

  • Barszczewski Zdzisław, Przywrócone życiu. Rozminowanie ziem Polski, Warszawa 1998.
  • Dideńko Karol, Wojska inżynieryjno-saperskie LWP 1943-1945, Wydawnictwo MON, Warszawa 1978.
  • Grot Leszek, Konecki Tadeusz, Nalepa Edward, Pokojowe dzieje Wojska Polskiego, Wojskowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1988.
  • Lechowski Andrzej, W służbie stolicy. Wojsko Polskie w odbudowie Warszawy 1945-1949, Agencja Wydawnicza „Egros”, Warszawa 2002.
  • Łach Wiesław Bolesław, Wykorzystanie fortyfikacji niemieckich na Warmii i Mazurach w latach 1945-1956 [w:] Z dziejów Wojska Polskiego na Warmii i Mazurach po drugiej wojnie światowej, pod red. Wiesława Bolesława Łacha, Węgorzewo 2004, s. 43-55.
  • Malczewski Juliusz J., Polkowski Roman L., Regularne jednostki ludowego Wojska Polskiego. Formowanie i działania bojowe, organizacja, uzbrojenie, wyposażenie, metryki jednostek inżynieryjno-saperskich, drogowych i chemicznych, Wydawnictwo MON, Warszawa 1970.
  • Zaremba Marcin, Wielka trwoga. Polska 1944-1947. Ludowa reakcja na kryzys, Wydawnictwo Znak/ISP PAN, Kraków 2012.

https://histmag.org/Zardzewiala-smierc.-Rozminowanie-ziem-polskich-po-II-wojnie-swiatowej-19080/

Autor: Tomasz Leszkowicz; Opublikowany: 2019-07-21 22:57; Licencja: wolna licencja

O autorze:

Tomasz Leszkowicz Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor działu naukowego, członek redakcji merytorycznej portalu od października 2006 roku, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych.